Żeby uratować życie, musieli zatrzymać serce Drukuj

Wyjątkową operację wykonał zespół lekarzy z bytomskiej „Czwórki”. W trakcie klipsowania tętniaka tętnicy szyjnej u 32-letniej pacjentki, na kilkadziesiąt sekund zatrzymali trzykrotnie farmakologicznie, akcję serca, żeby odciąć dopływ krwi do mózgu. Dzięki temu uniknęli powikłań, które w przypadku klasycznej operacji, mogły wiązać się z niedowładem lub nawet zgonem pacjentki.

 

Przypadek 32-letniej kobiety potwierdza, jak bardzo niebezpieczne mogą być bóle głowy. Z takimi dolegliwościami trafiła ona do lekarza pierwszego kontaktu, a stamtąd do specjalisty, który zdecydował o badaniu tomografii komputerowej(angio TK).

Badanie to uwidoczniło znacznych rozmiarów tętniaka umiejscowionego śródczaszkowo, na tętnicy szyjnej wewnętrznej bardzo blisko podstawy czaski. Istniało ryzyko, że w czasie próby jego odsłonięcia a następnie klipsowania, ciśnienie krwi panujące w tętniaku spowoduje pęknięcia jego ściany, co wywołałby krwotok, który w tej lokalizacji tętniaka jest często niemożliwy do opanowania. Następstwa takiego krwotoku prowadzą do śmierci pacjenta lub ciężkich następstw neurologicznych w postaci niedowładów spowodowanych niedokrwieniem mózgu. Wielkość i kształt tętniaka dyskwalifikował go do tzw. embolizacji śródnaczyniowej (zabieg polegający na wypełnieniu światła tętniaka cienkimi spiralami metalowymi).

Bytomscy lekarze stanęli przed ogromnym dylematem, – czy podjąć ryzyko czasowego zmniejszenia ciśnienia krwi w tętniaku? Czyli, czy na okres największego zagrożenia zatrzymać czasowo farmakologicznie akcję serca, czy - ryzykować klasyczny zabieg z możliwością tragicznych następstw. Zasadność jednej z tych decyzji uzasadnia dr Wojciech Chrobak - neurochirurg: Kiedy serce nie pompuje krwi, tętniak jest miękki, wówczas manewrowanie nim oraz klipsowanie go jest proste – tłumaczy.

Gdybyśmy zdecydowali się na klasyczną operację, musielibyśmy liczyć się z powikłaniami w postaci krwotoku lub niedokrwienia mózgu, które dla młodej dziewczyny mogłyby okazać się tragiczne w skutkach – mówi dr Marek Czekaj, ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii WSS nr 4. Mógłby wystąpić tu udar niedokrwienny, istniało też ryzyko, że pacjentka mogła nie odzyskać świadomości po operacji. Powikłania są różne, w zależności od tego, jak duże jest niedokrwienie mózgu.

Zatrzymania akcji serca podjął się dr Marek Czekaj. Było to ryzykowne posunięcie, ale byliśmy bardzo dobrze przygotowani – zaznacza. Zatrzymaliśmy pacjentkę trzykrotnie na kilka sekund podając jej leki. Jej serce podjęło pracę spontanicznie, ale liczyliśmy się również z tym, że trzeba będzie przywrócić akcję serca za pomocą defibrylatora. Jednak w tym przypadku nie było to konieczne – podkreśla.

Klipsowanie tętniaków z zatrzymaniem akcji serca to metoda, którą rzadko stosuje się na świecie. Przodują w tym Skandynawowie zachęcając do niej kolegów po fachu w innych krajach. Dr Wojciech Chrobak uczył się stosowania tej metody w Helsinkach u prof. Juhy Hernesniemi. Nie wiadomo czy taka metoda operowania tętniaka była zastosowana z powodzeniem w Polsce, gdyż brak jest doniesień na temat w polskim piśmiennictwie.